Test: Topowy trenażer Tacx NEO 2T Smart

Poznaj nasze wrażenia z jazdy na najwyższym modelu interaktywnego trenażera direct drive z oferty firmy Garmin - Tacx NEO 2T Smart.

Drukuj
Tacx Neo 2T Michał Kuczyński

Tacx NEO 2T to urządzenie, które już w pierwszym kontakcie zapowiada ciekawe wrażenia z jazdy. Świetne wykonanie i oryginalne patenty to w pewnym sensie zapowiedź wysokiego poziomu działania… Nam udało się na nim potrenować tej zimy nieco więcej. Poznajcie naszą opinię!

Na redakcyjne testy trafił do nas najwyższy model interaktywnego trenażera direct drive marki Tacx, która obecnie należy do Garmina. To bez wątpienia jedno z najbardziej zaawansowanych i najciekawszych urządzeń, jakie obecnie dostępne są na rynku. Jako uzupełnienie naszego testowego zestawu mieliśmy również Neo Motion Plates, czyli dodatkowe nakładki na podstawę trenażera, które są ruchomymi platformami umożliwiającymi poruszanie się trenażera do przodu i tyłu w zakresie kilku centymetrów. Ma to czynić naszą jazdę jeszcze bardziej zbliżoną do naturalnego wzorca ruchu, jaki występuje na dworze. Mając w redakcji taki zestaw sprawdziliśmy go porządnie podczas jazdy na popularnym Zwifcie oraz dodatkowo w aplikacji Tacx Training, do której darmowy dostęp na okres 30 dni otrzymuje się przy okazji zakupu trenażera. Poznajcie - krok po kroku - nasze wrażenia. 

 

Budowa i podstawowe cechy 

Trenażer dotarł do nas w niewielkim - jak na tego typu urządzenia - kartonie. Jak się okazuje złożony Neo 2T zajmuje bardzo niewiele miejsca, w zasadzie jest niewiele większy niż walizka, czy monitor komputera stacjonarnego. Wow, to niezaprzeczalna zaleta w kontekście użytkowania w małych mieszkaniach, czy zagraconych garażach i piwnicach. Oczywiście pomimo małych rozmiarów Tacx waży konkretne 21,5 kg, ale to nie dziwi i nie można traktować tego jako wadę. Taka masa po pierwsze jest najczęściej gwarancją bardzo realistycznego odwzorowania obrotu, czyli po prostu wysokiej płynności jazdy, a dodatkowo ciężkie urządzenia są stabilne podczas ostrego treningu z obfitującymi w wysoką moc sprintami. W zasadzie przy kwestiach budowy / rozmiarów / masy należy wytknąć jedynie brak jakiegoś ergonomicznego uchwytu do przenoszenia. To odczuwalny minus, gdy często wędrujemy z trenażerem i rowerem po domu, czy chcemy go zabrać gdziekolwiek indziej. 

 

 

Mając na uwadze, że to model z absolutnego rynkowego topu, który ma bardzo bogatą listę możliwości, nie będziemy wymieniać poszczególnych cech. Skupimy się tylko na najważniejszych aspektach. Neo 2T Smart łączy się urządzeniami przez Bluetooth’a i ANT+. Do jazdy - uwaga - nie wymaga podłączenia do prądu. Wtedy do działania potrzebne jest jedynie ciągłe pedałowanie. Dodamy, że Tacx nie ma wówczas funkcji symulowania zjazdów w aplikacjach do wirtualnej jazdy. Aby tą funkcję mieć trzeba podłączyć się do prądu, natomiast sama opcja jazdy bez gniazdka wysokiego napięcia jest kapitalną cechą pod kątem zabierania go na zawody w celu wykonania rozgrzewki, czy jeżdżenia w miejscach bez prądu, co przecież zdarza się w piwnicach, na strychach, czy w garażach. 

 

 

Maksymalny opór, jaki generuje urządzenie to aż 2200 W, a obiecywana przez producenta dokładność wbudowanego pomiaru mocy ma wynosić +/- 1%. Oczywiście mamy tu - poza mocą - pomiar kadencji i prędkości. Fajną i wygodną cechą jest brak konieczności kalibrowania. Osoby dużo jeżdżące pod dachem i ceniące sobie dokładność pomiaru ucieszy oszczędność kilku minut na kalibrowaniu urządzenia co jakiś czas. To upierdliwa procedura… 

 

Trenażer przychodzi do nas bez kasety, co w dobie 4 różnych systemów bębenków, które są obecnie popularne (a z campą to nawet 5) wydaje się być rozsądnym posunięciem ze strony Garmina. W zestawie dostajemy jednak przejściówki pod wszystkie popularne obecnie standardy mocowania koła - QR 130 mm, QR 135 mm, 12x142 mm i Boost, czyli 12x148 mm. No i teraz czas na najlepsze. W tym miejscu trzeba wspomnieć o rzucającej się w oczy wysokiej jakości wykonania. Zwykle (w wielu różnych urządzeniach) przejściówki do różnych osi są średnio precyzyjnie spasowane, albo wypadają z trenażera podczas przenoszenia, natomiast tutaj wszystko jest skręcane. Łatwe w obsłudze, a do tego pewne i precyzyjne. Niby mała rzecz, ale od razu pozostawia świetne wrażenia. Podobnie prezentuje się cały trenażer. Mamy na myśli wizualne kwestię, jak spasowanie obudowy, sposób łączenia elementów. Tu wszystko jest estetycznie schowane, żadna elektronika nie wystaje na zewnątrz, a całość przywodzi na myśl wysoką jakość montażu starych niemieckich samochodów. Na deser dodamy, że miłym bajerem są wielokolorowe diody LED, które świecą na podłogę i wskazują - przez zmianę barwy - z jaką mocą kręcimy. 

 

 

Montaż i obsługa

Pierwsza instalacja jest bardzo prosta, wystarczy założyć kasetę przy użyciu klucza do kasety i bacika oraz przygotować Neo pod kątem posiadanych osi koła. Instrukcja bez problemu pomoże nam zrobić to dobrze. Gdy to jest gotowe możemy jechać. Warto jeszcze pobrać aplikację - my akurat zrobiliśmy to na iOS’a. Pobranie aplikacji poszło szybko i sprawnie, a logowanie odbywa się przez konto Garmin Connect, więc jeśli ktoś takowe już posiada to proces jest super sprawny. Jeśli nie, potrzebne będzie utworzenie nowego konta. W aplikacji - gdy wykryjemy trenażer - automatycznie dostaniemy informację, czy posiadane oprogramowanie nie wymaga odświeżenia. Akurat u nas była taka konieczność, update potrwał około 3 minut. 

 

 

Z kwestii użytkowych warto wspomnieć łatwy system składania nóżek, choć są w nim aż 4-punkty do obsłużenia. Trzeba je ,,odkliknąć”, aby rozłożyć urządzenie, a potem analogicznie zadziałać, jeśli zechcemy je złożyć. W oczy rzuca się też duża stabilna podstawa, choć bez regulacji (wiadomo, z przyczyn konstrukcyjnych), bo dwie długie ,,nogi” spoczywają na ziemi. Jak już wspomnieliśmy, my używaliśmy go z Motion Plates, których montaż jest równie prosty, co cała instalacja Tacx’a Neo 2T. Z podstawy trenażera trzeba wyjąć gumowe podkładki, a w ich miejsce włożyć ruchome szyny Motion Plates. Jest to tym prostsze, że mają magnetyczny system chwytania się trenażera, więc w pewnym sensie magnes sam nakieruje nas, gdzie one mają wskoczyć. My robiliśmy to po raz pierwszy i poszło bardzo sprawnie. Finiszem w kwestii instalowania, włączania i szeroko pojętej obsługi jest uruchomienie trenażera i sparowanie go z apką do treningu lub komputerkiem. To odbywa się błyskawicznie, niezależnie czy mowa o smartfonie, czy o komputerku rowerowym z GPS. Wykrywanie jest natychmiastowe, a stabilność połączenia podczas naszych jazd była perfekcyjna. Trzeba przyznać, że jako urządzenie Neo 2T jest ładny, łatwy i intuicyjny w obsłudze oraz zwyczajnie przyjazny użytkownikowi.

 

 

Jakość działania

Przez nasze ręce przewinęło się już kilkanaście interaktywnych trenażerów typu direct drive i bez wahania możemy powiedzieć, że Neo 2T jest jednym z najlepszych (jeżeli nie najlepszym), jakiego używaliśmy. Przede wszystkim mamy tutaj bardzo płynny obrót, który gwarantuje doskonałe odwzorowanie naturalnej jazdy. To spotyka się szybką i płynną zmianą obciążenia. Gdy jeździmy w trybie z symulacją podjazdów i zjazdów naprawdę czuć, że odwzorowanie trasy jest dobre, nie ma nagłych szarpnięć, czy brutalnych zmian obciążenia, jeżeli zaczyna bądź kończy się podjazd przejście między nachyleniami jest regularne i płynne. Do tego Tacx jest rewelacyjnie cichy, wyraźnie głośniej słychać tarcie napędu, aniżeli hałas trenażera. Jedyne, co zauważyliśmy, to po mocnym nagrzaniu - gdzieś po 60-70 minutach intensywnej jazdy - czasem pojawiały się jakieś lekkie szumy czy wycia, ale nadal ich głośność nie przekraczała poziomu hałasu generowanego przez łańcuch i zębatki. 

 

To jednak nie koniec, bowiem można powiedzieć, że powyższe cechy to generalnie standard w drogich i zaawansowanych urządzeniach. Tutaj jednak mamy znacznie więcej. Po pierwsze rower wpięty w Neo 2T może lekko bujać się na boki, co jest kolejnym krokiem na rzecz bardziej rzeczywistych odczuć z jazdy, a przy okazji jest też zdrowsze dla ciała, które nie lubi spięcia na sztywno z trenażerem. Idąc dalej, uważamy, że jeśli kogoś stać na urządzenie tej klasy powinien bez wahania od razu dokupić Motion Plates, czyli ruchome podstawy, z którymi jeździliśmy. Mając taki zestaw otrzymujemy trenażer, który lekko buja się na boki i rusza w przód oraz w tył. To bardzo pomaga podczas mocnych interwałów, a już szczególnie w ćwiczeniach z nienaturalną kadencją - siłowych lub szybkościowych. Wreszcie - czego zapewne nie trzeba dodawać - świetnie jeździ się na stojąco. Naprawdę czuć różnicę. My nie jesteśmy wybredni i mamy świadomość, że na trenażerze za pół ceny Neo 2T można zrealizować niemalże równie dobry trening, ale tę różnicę po prostu czuć! Jeśli kogoś stać, warto dopłacić. 

 

 

Z kolei fanów treningów z ćwiczeniami interwałowymi i powtórzeniowymi na pewno ucieszy płynnie działający tryb ERG. Przełączenie oporu jest błyskawiczne i precyzyjne w punkt, co pozwala na realizowanie treningów w sposób łatwy, przyjazny i bez zakłóceń. Mamy jednak wrażenie, że podczas długich treningów (czyli, gdy urządzenie się mocno nagrzewa) Neo staje się nieco mniej precyzyjny. Tu nie chodzi o jakieś wielkie problemy, ale widać to szczególnie podczas interwałów wykonywanych na określonej (zadanej) kadencji. W pewnym momencie zaczyna być ciężko ją utrzymać, a korekta zmianą biegu nic nie da, bo ERG dostosuje obciążenie zadawane przez trenażer tak, aby skompensować powstałą różnicę. To jest realnie odczuwalny minus, choć warto mieć na uwadze, że mówimy o odstępstwach od ideału. Względem tańszych modeli direct drive tu i tak poziom jest super wysoki. Mając jednak na uwadze cenę i fakt, że to kandydat na lidera rynku musimy wytknąć nawet minimalne nieprawidłowości. 

 

Pomiar mocy - dokładność

Nie mniej ważną kwestią jest dokładność i stabilność pomiaru mocy. Pierwsza kwestia w zasadzie jest mniej ważna, jeśli trzymamy się stałej zasady, że test FTP wykonujemy zawsze na tym samym pomiarze, na którym później trenujemy. Dużo ważniejsza jest stabilność wskazań, która w trenażerach ma tendencje do totalnego ,,rozjeżdżania się”, gdy temperatura urządzenia wzrośnie. My wykonaliśmy nasze pomiary zestawiając wskazania Tacxa z tym, co pokazywał miernik mocy Stages w lewym ramieniu korby. Oba teoretycznie mają super dokładność, natomiast co do korby pewna jest stabilność pomiaru.

 

 

Wyniki - jak na trenażer - były rewelacyjne. Możemy śmiało ocenić, że to najlepszy pomiar mocy w trenażerze, z jakim się spotkaliśmy. Przez pierwsze kilkadziesiąt minut jazdy pomiar mocy w korbie i ten z trenażera pokazywały identyczne wartości. Średnie moce z interwałów były 1:1. Natomiast po nagrzaniu trenażer zaczynał zawyżać o około 1-2% względem pomiaru mocy w korbie. To świetny wynik, często w trenażerach różnice sięgają nawet 20%... a tu naprawdę niewiele

 

Jeżeli chodzi o sprinty i gwałtowne szarpnięcia to piki mocy z obu pomiarów były różne, ale bez dużych rozstrzałów - przy mocach rzędu 1000 W różnica oscylowała na poziomie około 70 W, jak na trenażery to w sumie niewiele. Warto mieć również na uwadze, że Tacxa porównujemy do pomiaru w korbie, czyli urządzenia, gdzie następuje estymacja z lewego ramienia na obie nogi, natomiast Tacx mierzy już moc z okolicy napędu, czyli z obu nóg. W kontekście średniej widać więc było ewidentnie, że Tacx po nagrzaniu zalicza minimalną niestabilność wskazań, a w przypadku mocy maksymalnych tak naprawdę nie wiadomo, które urządzenie mierzy lepiej?

 

 

Wrażenia z jazdy

Po lekturze naszego artykułu macie już spore pojęcie o jakości działania Neo 2T, jednak warto zebrać to w całość w kilku słowach. Musimy bowiem oddać, że jesteśmy pod dużym wrażeniem tego trenażera. Jakość jazdy i treningu stoi na nim absolutnie na najwyższym poziomie. Świetne odwzorowanie obrotu wraz z możliwością lekkiego bujania się na boki, do tego wsparte w naszym przypadku przez Motion Plates daje rewelacyjny efekt. Trening jest bardziej rzeczywisty, do pracy angażujemy więcej mięśni, a suma summarum jest to również zdrowsze i bardziej efektywnie w budowaniu formy. Idąc dalej nie można nie wspomnieć o świetnej stabilności całej konstrukcji, którą bardzo docenicie podczas treningów krótkich dynamicznych przyspieszeń i sprintów. Jeżeli chodzi o skoki wykonywane z wysoką mocą to bardzo czuć też ogromny zapas oporu - przy powtórzeniach na mocy ponad 1000 W urządzenie potrafi generować opór na niskich prędkościach i twardym obrocie, a to wcale nie jest branżowym standardem. Do tego szybkość działania w aplikacjach do jazdy jest natychmiastowa - czy mowa o zmianach oporu przy ERG, czy mowa o zmianach nachylenia, gdy jedziemy po jakiejś trasie. To wszystko sprawia, że trening jest po prostu na wysokim mega poziomie. Imponująca jest też cisza towarzysząca jeździe, choć pod koniec godzinnych sesji pojawiały się niekiedy różne dodatkowe dźwięki, o których wspominaliśmy już wcześniej. 

 

Przy okazji przydatna jest też możliwość jazdy bez podłączenia do prądu. Jedyny mały minus tej funkcji to fakt, że zaprzestanie pedałowania już na około 1-2 sekundy (przykładowo, aby dopiąć buty) już rozłącza trenażer. Oczywiście zaraz następuje ponowne uruchomienie i połączenie z aplikacją, ale dla odniesienia firma Oreka ma to lepiej dopracowane. Tam można spokojnie zrobić przerwę np. na toaletę i to nie wygasza trenażera. Natomiast - umówmy się - to jedyna przewaga wspomnianej marki nad Tacx’em. 

 

 

Na koniec warto jeszcze wspomnieć o jednej z funkcji, która nie wprowadza naszego treningu na wyższy poziom, ale podnosi poziom realizmu jazdy w wirtualnym świecie. Mowa o odwzorowaniu nawierzchni. Trenażer podczas przejazdów przez nierówności - np. na bruku lub przepustach wodnych - wibruje symulując te przeszkody. Poziom wibracji można regulować. 

 

Krótko o Tacx Training App

Przy okazji testów trenażera zajrzeliśmy też do aplikacji treningowej tej firmy, która okazuje się być naprawdę bogata i może stanowić konkurencję dla popularnych apek, które znamy z rynku. Choć fakty są takie, że jeśli już coś lubimy - Zwifta, Rouvy itd - to ciężko będzie nas przeciągnąć do innej aplikacji. W każdym razie mamy tutaj cztery główne opcje. Pierwszą jest jazda po prawdziwych trasach, gdzie widzimy szosę i krajobraz tak, jakbyśmy siedzieli na rowerze (POV). To jedna z dwóch - naszym zdaniem - najfajniejszych opcji w apce Tacxa. Drugą jest wykonywanie treningów - albo z bogatego menu, albo własnych. Tam mamy bardzo czytelnie przedstawione wszelkie dane treningowe i to obszar, który spodoba się sportowcom. 

 

Wg nas mniej ciekawie prezentuje się trzecia z możliwości, czyli jazda w trybie GPS. W nim poruszamy się po prawdziwych trasach, włącznie z symulacją nachylenia i nawierzchni, ale poza danymi treningowymi (moc, prędkość itd) widzimy trasę ze zrzutu z góry. Tak jakbyśmy patrzyli na mapę z nawigacją GPS. To mało wciągające. Wreszcie jest też czwarta opcja, czyli proste sterowanie trenażerem - oporem lub nachyleniem. Generalnie aplikacja jest czytelna, a dane są bezpośrednio przesłane do Garmin Connect, więc podlegają różnym opcjom bogatej analizy. Jednak - jak wyżej pisaliśmy - ciężko, aby jej funkcjonalność nagle przeciągnęła nas do siebie z apki, którą już znamy i lubimy. 

Funkcje aplikacji Tacx Training: 

  • Filmy treningowe - jazda w kultowych miejscach i po trasach największych wyścigów
  • Jazda z mapami GPS - możliwość trenowania po dowolnych trasach z całego świata w ,,widoku z góry"
  • Wyścigi na żywo - możliwość ścigania się ze znajomymi lub z wirtualnym partnerem treningowym
  • Plany treningowe - opcja tworzenia własnych treningów lub skorzystania z bogatej bazy jednostek treningowych w aplikacji 
  • Analiza danych i wydajności - aplikacja Tacx Training synchronizuje się z Garmin Connect, gdzie można wnikliwie kontrolować stan formy, zmęczenia i wydolności organizmu

 

 

Cena: 1299 Euro

Strona producenta: www.garmin.com